niedziela, 16 listopada 2014

Prolog


Biegłam przez las, uciekając przed czymś.
Omijając jedno drzewo potknęłam się o wystający korzeń.
Wtedy zobaczyłam, że byłam ubrana w szarą, brudną koszulę i wytarte dżinsy, na których było widać błoto i krew.
Szybko się podniosłam i biegłam dalej.
Gałązki nisko położonych drzew chłostały moją skórę i twarz.
Ponownie upadłam, zdzierając sobie kolano. wstając podarłam rękawy koszuli.
Dźwignęłam się i zaczęłam znów biec.
Praktycznie walczyłam o każdy oddech, ale nie przestawałam biec.
Kolejny upadek.
Tym razem na miękką trawę.
Już nie czułam się zmęczona.
Rana na kolanie nie dość, że przestała piec, to na dodatek całkowicie zniknęła!
Spojrzałam na swój strój.
Byłam teraz ubrana w zwiewną, białą suknię.
Polana, na którą trafiłam była przysypana różnokolorowymi kwiatami.
Stanęłam na jej środku i spojrzałam na słońce.
Było południe.
Nagle w lesie trzasnęła gałązka.
Odwróciłam się w stronę dźwięku.
Z lasu wyszła siódemka ludzi.
Czterech mężczyzn i trzy kobiety.
Lecz ja przyglądałam się tylko jednemu chłopakowi.
Miał kasztanowe, lśniące włosy i bursztynowe oczy.
Był postawny, przeraźliwie blady i ubrany w niesamowicie drogie rzeczy.
- Bello! - powiedział.
Skąd on zna moje imię?!
Z przeciwnej strony lasu zaszeleściły liście.
Wyszło z tam tej strony siódemka mężczyzn i jedna kobieta.
Tak jak poprzedniej grupie, przyglądałam się tylko "dowódcy".
Ten był przeciwieństwem bladego boga, chociaż i on za samą urodę mógłby trafić do piekła.
Był on śniadym chłopakiem o czarnych jak smoła oczach i kruczoczarnych włosach.
Przez to, że on był ubrany wyłącznie w szorty, mogłam śmiało powiedzieć, że on chodzi na siłownie przy najmniej raz dziennie. 
Na ramieniu miał dziwny tatuaż.
- Bello! - co ja jakaś gwiazda rocka jestem, że mnie każdy zna, do cholery jasnej?!
Obaj chłopcy spojrzeli na siebie z nienawiścią w oczach.
Instynktownie podeszłam parę kroków do tyłu, by zrobić im miejsce do walki.
Moje przeczucia się spełniły.
Obaj ruszyli na siebie.
Huk, którzy walczący zrobili wybudził mnie ze snu. Spojrzałam na zegarek, 5:30. Czas się pakować.

_________________________________________________________________________________

Mam nadzieję, że spodobał wam się prolog! Zachęcam do komentowania!